Obudziłam się głośno oddychając. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju szukając czegokolwiek. Zeszłam z łóżka i powędrowałam do okna. Otworzyłam je i usiadłam na parapecie. Tutaj niebo było przepiękne. Pełne gwiazd i ciemne. Nie te co w mieście. Tam niebo jest szare a gwiazd prawie nie widać. Za trzy dni szkoła. Muszę zabrać się za zakupy. Kiedy zaczęłam myśleć o tym, zrobiłam się bardzo śpiąca. Po chwili znalazłam się w łóżku.
"Jestem martwa" pomyślałam naciągając spodnie na tyłek. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Rzuciłam się w jego kierunku i odebrałam.
-"Gdzie ty do cholery jesteś?!" - wydarła mi się do słuchawki Rachel.
-"Właśnie wsiadam do auta" - odpowiedziałam naciągając skarpetkę na stopę - "Nie martw się za chwile będę" - odparłam i zakończyłam rozmowę. Ubrałam się do końca i wbiegłam do łazienki. Twarz, zęby i zrobić kucyk. Zrobione! Wybiegłam z łazienki i popędziłam na parter. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kluczy. Nigdzie ich nie było. Różowa karteczka. "Wzięłam Twój samochód bo w moim brak paliwa. Kisski Rachel" Chyba ją zabije. Wybieram jej numer.
-"Jest mały problem bo wiesz nie mam czym przyjechać" - powiedziałam przeciągając ostatni wyraz.
-"Hahaha a to zabawne. Nie możesz znaleźć sobie innego transportu?"
-"Przecież ja nikogo nie znam!" - wydarłam się -"Dobra, nie ważne. Dasz sobie sama radę" - rozłączyłam się.
Przechadzałam się jakimiś drogami gdzieś za domem. Tutaj było cudownie. Piękne błękitne niebo, ciepły wiatr ciągle rozwiewał moje włosy. Usiadłam na ziemi gdzie było mniej wysokiej trawy. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do niego. Wiem, że nie mogę. Rachel zrobiła wszystko co w jej mocy by jak najszybciej usunąć nas z tamtego miasta. Schowałam telefon i wytarłam mokry policzek. Nie pożegnałam się z nim nawet. Powstrzymałam szloch i podniosłam się z ziemi. Niebo nie było już tak idealnie niebieskie. Było pełne szarych chmur. Szybkim krokiem pokierowałam się w stronę mojego domku. Weszłam do niego od strony ogródka. Kątem oka zauważyłam coś szybkiego i niebieskiego wchodzącego do domu oknem do piwnicy. Otworzyłam drzwi i powolnych krokiem pokierowałam się do wejścia do piwnicy. Zeszłam w dół i włączyłam światło. Rozejrzałam się ostrożnie i weszłam głębiej w piwnice. Moim oczom ukazały się niebieskie kulki chowające się w kącie.
- Alison! - usłyszałam krzyk Rachel - Jesteś w domu? - ponownie się wydarła.
- W piwnicy! - odpowiedziałam jej. Sekunda a ona już była na schodach.
- Co ty tutaj robisz?
- Bo.. - zamyśliłam się na chwile - Sama nie wiem co ja tutaj robię - rozejrzałam się zdezorientowana. Rachel pokiwała tylko głową i poszła sobie.
Siedziałam w salonie i przeczesywałam stos kartek od Rachel. Smutne ale to wszystko to były papiery do szkoły. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Pizza! - krzyknęła Rachel i rzuciła się do drzwi - Tak tak, bez reszty - trzasnęła drzwiami. Położyła pizze na stoliku.
- Dzięki, że wzięłaś te papiery dla mnie - spojrzałam na nią spod kartek.
- No wiesz nie ma za co - zaśmiała się wpychając wielki kawał pizzy do buzi.
- I mówię serio, zostaw moje auto w spokoju - odłożyłam papiery - Masz swoje i to lepsze - zaśmiałam się biorąc pizze.
- Nie marudź i jedz. Jutro idziemy na zakupy - wskazała na moje kartki - Słuchaj mamy wolny pokój, może komuś to wynajmiemy?
- No nie wiem. Jesteśmy to nowe. Nie znamy nikogo a nie chce niemiłych sytuacji. Poczekajmy miesiąc albo dwa. Przekonamy się czy ktoś potrzebuje mieszkania - skończyłam mówić i ugryzłam wielki kawał pizzy.
- Słyszałaś? - nagle odezwała się Rachel.
- Co niby?
- Ktoś tu jest - szepnęła - Serio nie słyszałaś?
- Nieee - powiedziałam niepewnie
- Może mi się przesłyszało - odparła a po chwili nagle coś spadło na piętrze - Widzisz mówiłam - pisnęła.
- Cicho - uciszyłam ją. Poszłam do kuchni i chwyciłam nóż, który schowałam do tylnej kieszeni spodni - Zostań tu. Jeżeli coś się stanie to dzwoń na policje i uciekaj - wzięłam do ręki kolejny nóż i powędrowałam po schodach. Kiedy znalazłam się na piętrze zaczęłam nasłuchiwać kolejnym dźwięków. Martwa cisza. Już miałam schodzić na dół kiedy jednak usłyszałam ciche wzdychnięcie. Odgłos pochodził z mojego pokoju. Moja pewność siebie i odwaga nagle ulotniły się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz